Poznałem gościa gdzieś między Refinery Pointem na Hurstonie, a martwą stacją, której nikt nie zarejestrował w żadnej mapie. Miał wtedy na sobie kombinezon, który wyglądał jakby kosztował więcej niż mój statek. Mówił spokojnie, jakby całe Stanton było jego osobistą skrzynką ładunkową. Opowiadał jakąś historię, która mnie wciągnęła, mówił o zombiakach, jakiejś wyspie więźniów z której udało mu się uciec - ogólnie Hard Times człowieku - fajna historyjka puszczona w eter jak audycja nocna...
Latał przez pół mapy, bo nie ufał nikomu na tyle, by zostawić coś komukolwiek po drodze. „Jeśli coś ma dolecieć, to tylko ze mną” – mówił. I nie był to przejaw pychy. To było... przeświadczenie. Zasada.
Ale nie o tym miałem pisać... Chodzi o tamten kurs przez Cathcart.
W każdym razie, lataliśmy osobno choć znaliśmy się z widzenia - w końcu robimy w tej samej branży, ja leciałem z medycznym ładunkiem do Baijini Point, on z komponentami napędowymi do jakiejś prywatnej stoczni na Yela.
Kontakt radiowy mieliśmy tylko co kilkanaście minut więc jego opowieści się urywały – ale nie trzeba było więcej, opowiadał je wielokrotnie więc z czasem udawało skleić się wszystko w całość. Chyba nikt z słuchających jego opowieści nie robił kwasu że przerywa bo radio zawsze milczało gdy chłopak wchodził w zasięg. Tego dnia, tej chwili gdy zaczęły się jego opowiadania coś dziwnego się działo na radarach, coś się nie zgadzało. Sygnały zakłóceń. Skanery, które widziały cienie tam, gdzie nie powinny.
W pewnym momencie cisza.
Nie „brak sygnału”.
Cisza.
Taka, która chwyta cię za gardło i mówi: coś poszło bardzo, bardzo źle. Ludzie zaczęli się odzywać ... koleś jesteś tam? wywoływali go przez radio - bezskutecznie.
Z tego co widziałem na radarze.. był już w pobliżu Scrapville, kiedy jak się okazało wpadł w pułapkę. XenoThreat. To nie taka oficjalna frakcja z wielkimi manifestami tylko tacy, co zostali i zdziczeli. Złomiarze, odrzutki, szaleńcy. Zatrzymali go, bo rozpoznali jego transponder. Bo kiedyś był jednym z nich. Nie opowiadał o tym wiele. Ale wiem, że był, czasami na radiu wymsknęło mu się to czy owo... był u nich głębiej, niż chciał. Pomagał w przerzutach — może jako pilot, może jako ktoś, kto tylko dostarczał sprzęt. Myślał, że to „dla idei”. A potem zobaczył, jak z tej idei robi się worek ciał w niskiej temperaturze. Jakoś uciekł, ledwo.
Tego dnia nie miał dokąd uciec. Zatrzymali jego statek, wysłali ekipę abordażową i wtedy on ... podpalił własny statek - to o czymś świadczy, kim byli ci odszczepieńcy skoro wolał stracić ładunek niż się z nimi układać.
Nie pytaj jak, nie pytaj, dlaczego zostawił wszystko, byle ich zatrzymać na tyle, by móc wskoczyć w kwant. Statek się nie uratował. On – ledwie żywy, wypalony niemalże do żywego mięsa, nadał sygnał awaryjny.
Zebrałem go gdzieś na obrzeżu Strefy Cienia, gdzie już nawet sygnał ratunkowy brzmi jak modlitwa w kanale śmieciowym. Wszedł na pokład bez słowa. Cały kombinezon wypalony. Twarz poparzona. Ale usta – jak zwykle – uśmiechnięte.
CytatHej, Kapitanie... Chyba spaliłem moje ulubione rękawy. Trzeba będzie zamówić nowe.
Mnie zamurowało... człowieku cały jesteś ? jak ty przeżyłeś przecież Twój kombinezon prawie nie istnieje
CytatKapitanie.. ten kombinezon.. to akurat inna bajka. Latałem dla tych, którzy płacili za szybkość i milczenie. Dostarczałem rzeczy, które nie mogły się spóźnić, ludzi, którzy nie mogli zostać i dane, które nie mogły się zgubić. Nie było kwot, które by mi to wynagradzały, część z nich płaciła technologią.. ta którą mam na sobie wejdzie za jakieś 50 lat.
Nie zapytał, czy może zostać - po prostu został, Jakby tam na zewnątrz nic się nie stało. I tak do dzisiaj lata z nami.
Na jednej z wspólnych imprez został ochrzczony imieniem Armani za swój wyjątkowy styl ubioru, którego nie ukrywajmy - każdy mu zazdrościł. Dziś.. nie potrzebuję czarnej skrzynki, żeby wiedzieć, komu niejednokrotnie zawdzięczam życie. I wiem, że choćby cała flota Vanduuli zeszła się na nasze sygnały, Armani będzie ostatnim, który zostanie na kanale.
ARMANI - Człowiek, który nie boi się płonąć, jeśli oznacza to, że inni przeżyją.
-
1
0 komentarzy
Rekomendowane komentarze
Brak komentarzy do wyświetlenia
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się