Nie wiem, co go naprawdę ukształtowało, pytany, zmienia temat, opowiada dowcip, czasem przytoczy anegdotkę o tym, jak „kiedyś zasilacz do komory stazy robił z grzałki i szczoteczki do zębów”. Wiem jedno: ten człowiek ma za sobą coś, czego lepiej nie widzieć.
Poznałem go ze 2 lata temu na HUR-L4. Zamówiłem kontrolę reaktora po nieudanym kursie przez Yela. Facet z obsługi mówi:
Cytat— To nie moja liga. Ale jest tu taki jeden, trochę... specyficzny. Nie nosi munduru, ale jak nikt inny rozmawia z maszynami.
Podeszliśmy do hangaru. Na środku – koleś bez rękawic, z ręką w komorze rozgrzanej do 80 stopni, śpiewający coś, co przypominało hymn starej floty, ale słowa się nie zgadzały, spojrzał na mnie i rzucił:
Cytat— Przyszedłeś się kłócić z losem czy tylko chcesz, żeby ci statek przestał charczeć?
I tak to się zaczęło, od słowa do słowa.. jakoś rezonowało aż w końcu spakował torbę z narzędziami, jakieś urządzenia i wyszedł razem ze mną.
---
W misji na peryferiach Kellog padł system. Skok kwantowy zatrzymał nas tuż nad polem szczątków, które z zewnątrz wyglądało jak cmentarzysko całej generacji freelancerów. Byliśmy tam we dwóch, bez wsparcia no i bez chłodzenia - ogólnie byliśmy w gównie po uszy. Oczywistym było, że jeżeli nie stanie się cud to dołączymy do tych freelancerów... o zgrozo także lecieliśmy maxem. Chłopakowi coś się przypomniało po czym ni stąd ni z owąd rzucił:
Cytat— Potrzebuję 27 minut, zacisków i jednej rzeczy: żebyś mi się nie wpierdalał, nawet jeśli statek zacznie mówić w trzech językach.
Skoro mam taki wybór... grzech nie skorzystać, usiedziałem jak siedziałem gryząc batona o bliżej nieokreślonym smaku i konsystencji a ten rzucił swoje Sweet mother of mercy i zaczął demontaż w ciszy. Widziałem jego ręce — blizny stare jak wojna z Tevarinami, palce pozaginane jak druty w panelu serwisowym, i ta koncentracja, miałem wrażenie że zażądał by kosmos nie miał prawa się ruszyć, póki on nie skończy.
Nie wiem, co on tam zrobił, choć znam się na mechanice bo w końcu muszę, jestem pilotem statku ale nie zrozumiałem połowy tego co on w ogóle wypowiadał ale zanim systemy zaskoczyły, on już siedział przy włazie technicznym, odpoczywając ot tak jakby po prostu naprawił ekspres do kawy, a nie reaktor po mikro wybuchu. On nie był mile zaskoczony, nie był usatysfakcjonowany, że się udało. To nie była kwestia szczęścia tylko precyzyjnie wstrzyknięta wiedza inżynierska w układy statku.
Spojrzałem wtedy na niego i tylko rzuciłem:
Cytat— Patrz na tego delikwenta… co za kozak.
— heh Kozak, który właśnie przedłużył ci życie o jeden oddech, Kapitanie.
I od tamtej pory został... Panem delikwentem - MsDeliQuent - wybitnie uzdolniona jednostka inżynieryjna.
---
Po tych 2 latach wiem, że jego historia jest poszarpana, fragmenty się nie kleją. Wiem tylko, że kiedyś służył we flocie.Czy został wyrzucony? zrezygnował? może - ale nie zapomniał - dla mnie nie miało to żadnego znaczenia. Nie ma statku w naszym układzie o którym nie potrafił by opowiedzieć - chodzący manulal. UEE potrafi zrobić dobrego inżyniera. Ale to dopiero piekło robi z człowieka kogoś, komu ufasz, kiedy wszystko inne zawodzi.
Dziś nadal jest z nami, nadal nie nosi munduru, nie trzyma się publicznych procedur i wkłada swój cylinder z monoklem gdy idziemy w miasto. Jeśli kiedykolwiek musiał bym wybierać między AI diagnostycznym a jego uchem przy kadłubie – zawsze wybierzesz jego. Niektórzy pytają, dlaczego w ogóle działa to, co latamy? Nie mamy najnowszych modeli, nie mamy wsparcia flotowego, ale mamy **MsDeliQuenta** a to znaczy, że mamy więcej, niż potrzeba.
-
1
1 komentarz
Rekomendowane komentarze
Jeśli chcesz dodać odpowiedź, zaloguj się lub zarejestruj nowe konto
Jedynie zarejestrowani użytkownicy mogą komentować zawartość tej strony.
Zarejestruj nowe konto
Załóż nowe konto. To bardzo proste!
Zarejestruj sięZaloguj się
Posiadasz już konto? Zaloguj się poniżej.
Zaloguj się